niedziela, 25 lipca 2010

Atlantic City (ep. 4)

Stałem się bardzo zapracowanym człowiekiem, także czasu na jakieś zabawy w filmowanie okolicy nie ma za dużo, a do tego w zasadzie większość najbliższej okolicy pokazałem w poprzednich filmikach, więc nie bardzo jest sens kręcenia ciągle tego samego. W ostatni czwartek byłem jednak w Atlantic City. Wycieczka jest niejako wymuszona sytuacją, bo tylko tam (a dokładnie w szczerym polu obok Atlantic City - Egg Harbor) można wyrobić sobie Social Security Number - taki amerykański nip. Do AC zabrać się można spod domu autobusem dowożącym głównie starych ludzi do… kasyna. Przejazd w dwie strony kosztuje 25 dolarów, ale co najśmieszniejsze, te 25 dolarów można wydać później w kasynie. I tak oto wycieczka nie kosztowała mnie nie 25 dolarów a 5 :) Atlantic City to zagłębie kasyn - takie Las Vegas dla ludzi ze wschodniego wybrzeża. Kasia mówi, jako dyplomowany geograf urbanista, mówi, że to najgorsza architektura miasta ever. Coś w tym jest, bo drapacze chmur pasują tam do reszty jak pięść do nosa. No ale Donald Trump włożył kasę, więc nie ma rady. Na filmie możecie zobaczyć też Atlantyk, stalowe molo  i handlowe zagłębię, gdzie jest ogromny sklep converse'a ze wszystkimi trampkami jakie tylko można sobie wymarzyć. Jak tylko dostanę wypłatę, to na pewno pojadę tam na małe zakupy ;)

Co więcej, jako jedyny wegetarianin w całym supermarkecie, dostałem pracę w dziale mięsnym. Noszę biały fartuch rzeźnika i pakuję codziennie w folię kilogramy mięcha. Bosko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz